z Ewangelii
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden wytwórca sukna na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.
Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni.
I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie”. I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa.
A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych.
(Mk 9, 2-10)
z konferencji św. wincentego a paulo
Podczas powtórzenia rozmyślania ksiądz Wincenty wykorzystał okazję, by powiedzieć zgromadzeniu o tym, o czym wspomniał jeden z seminarzystów dzielących się swoimi refleksjami z rozmyślania, a mianowicie o zmianie usposobienia jakie w nim następuje, że czasem jest ono dobre, czasem złe, czasem pełne gorliwości, a potem pozbawione energii. Zabierając głos ksiądz Wincenty powiedział mu, że nie powinien się temu dziwić, „ponieważ”, jak stwierdził, „człowiek jest tak skonstruowany. Dziś jest ukorzony i smutny, a jutro radosny i pogodny. Sam Syn Boży zechciał opuścić niebo, by wejść na jakiś czas w ten człowieczy stan. Wiemy, że gdy się narodził, przybyli aniołowie i pasterze, by Go adorować, oddać Mu cześć i cieszyć się z Jego narodzenia. Wiemy, że potem zmuszony był uciekać do obcego królestwa, by uniknąć prześladowań Heroda. Gdy Herod umarł, powrócił. Udał się do świątyni i tam objawił się doktorom jako niezwykle inteligentny chłopiec. Od tego stanu zachwytu, jaki okazywali Mu wszyscy, którzy patrzyli na Niego i słuchali w jaki sposób przemawiał, przeszedł On do innego stanu. Gdy bowiem Najświętsza Dziewica i Święty Józef powrócili do domu, On pozostał w świątyni sam, jak biedak pozbawiony wszelkiej pomocy. Kiedy indziej widzicie Go jak dokonuje cudów, wskrzesza umarłych, przywraca mowę niemym, uzdrawia chorych, a potem widzicie, jak jest prześladowany przez wrogów. Widzicie również, jak w pełni blasku objawia się na górze Tabor, a potem jak okrutnie jest traktowany, wyśmiewany, lżony, biczowany. A gdy idzie o Kościół, to widzimy, że jest z nim podobnie: raz żyje w pokoju, a potem jest prześladowany etc. O nie, moi bracia, nie powinniśmy się dziwić, gdy widzimy te zmiany w nas samych. To co powinniśmy czynić, to dziękować Bogu tak samo i za jeden, jak i za drugi stan, w jakim Jego Boski majestat chce byśmy byli, czy w radości i szczęściu, czy w smutku i udręczeniu. Powinniśmy kochać te stany, w których Bóg zechce nas postawić, niezależnie od tego jakie by one nie były.
(SWP XI, 417-418)