Jezus powiedział do Nikodema:
«Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił – Syna Człowieczego.
Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony» (J 3, 13-17).
Św. Jan ewangelista krzyż, mękę i śmierć Jezusa ukazuje jako drogę do Jego chwały – do zmartwychwstania i wstąpienia do nieba, jako początek Jego wywyższenia. Podobnie jako na zwycięstwo można patrzeć na wydarzenie, do którego Jezus nawiązuje w rozmowie z Nikodemem – wąż miedziany wywyższony na pustyni był znakiem przezwyciężenia choroby. Spojrzenie na niego było wyrazem westchnienia do Boga o ocalenie. A nam może „krzyż się opatrzył”, przyzwyczailiśmy się do jego obecności i można powiedzieć, że nas nie porusza. Warto odnowić w sobie postawę, by spojrzenie na krzyż w domu, krzyż w kościele, krzyż przydrożny stał się dla nas okazją do westchnienia do Boga, do oczekiwania od Niego ocalenia, do wyznania wiary, że tam Jezus dokonuje zbawienia człowieka. Dzięki temu adoracja krzyża stanie się nie tylko częścią liturgii wielkopiątkowej, lecz będziemy żyli wartością krzyża i dostrzeżemy jego moc tak, jak św. Paweł apostoł:
Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. (…) my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi (1 Kor 1, 18. 23-25).
Podjęcie krzyża jest okazją do tego, by upodobnić się do Chrystusa. Św. Paweł mówi bowiem:
razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2, 19-20).
Bez krzyża znajomość Chrystusa i upodobnienie do Niego będzie niepełne. Co więcej, krzyż dla Jezusa był drogą do zmartwychwstania. Jeśli pragniemy zmartwychwstać do życia wiecznego, nie można pominąć krzyża, nie można go unikać.
Tymczasem często myślimy, że krzyż to nasz ciężar, coś, co dźwigamy. Często, kiedy doświadczamy jakichś trudności, kiedy przychodzą nieprzyjemności, bądź bolesne wydarzenia, mówimy o krzyżu. Patrzymy na niego, jak na ciężar, który trzeba znosić. A krzyż to przede wszystkim dar, to przede wszystkim łaska, bowiem naszemu krzyżowi sens nadaje krzyż Chrystusa. A krzyż to przede wszystkim znak zbawienia, wyraz tego, że Jezus przyszedł na świat, aby świat zbawić. A trud, który nas spotyka, to zaproszenie do współuczestnictwa w dziele zbawienia.
Św. Wincenty a Paulo, Jezus najczęściej przedstawiany jest jako ukrzyżowany, co jest też wyrazem Jego pokory:
Kochał ją nie tylko za życia, ale także po swej bezcennej śmierci, pozostawiając nieśmiertelny pomnik upokorzeń swej Boskiej osoby – krzyż, by uważano Go za powieszonego przestępcę. Pragnął, by Kościół stawiał Go nam przed oczyma w tym stanie poniżenia i jako Tego, który na krzyżu umarł za nas. Będąc naszym Dobroczyńcą chciał, by przedstawiano Go jako złoczyńcę i będąc Dawcą życia, chciał by był pokazywany jako ten, który poniósł śmierć najhaniebniejszą i najsromotniejszą, jaką sobie można wyobrazić (SWP XII, 202).
Dostrzeżenie wartości krzyża, jego zbawczego znaczenia, pozwala człowiekowi docenić krzyż, który spotyka nas w życiu. Jako przykład rozumienia tajemnicy krzyża św. Wincenty podawał przykład ks. Mikołaja Senaux, który niemal przez całe życie doświadczany był chorobami, a mimo to starał się sumiennie spełniać swoje obowiązki (por. SWP XII, 41), czy zmarłego w opinii świętości br. Antoniego Flandin-Mailleta, który chorobę przyjmował jako pochodzącą od Boga i dał takie świadectwo:
«Przyjmuję choroby jako pochodzące od Boga. (…) Otóż, gdy na przykład dopadnie mnie gorączka, to przyjmuję ją i mówię do niej: Moja siostro chorobo lub moja siostro gorączko, wiem, że przychodzisz od Boga. A skoro tak jest, to witam cię» (SWP XII, 42).
Św. Wincenty tak komentuje tę postawę:
Otóż, moi bracia, tak właśnie postępował ten święty człowiek. W taki też sposób zwykli postępować słudzy naszego Pana, miłośnicy krzyża. To nie jest jednak przeszkodą, by nie można było i nie należało stosować środków doczesnych przepisywanych na poprawę zdrowia i na pokonanie choroby. Stosując te środki oddajemy cześć Bogu samemu, który stworzył rośliny i obdarzył szczególną mocą każdą z nich. Ale rozczulanie się nad sobą i narzekanie na najmniejszą dolegliwość jaka nas spotyka, o Zbawicielu, to jest coś, od czego musimy się uwolnić. Tak, musimy się uwolnić od takiej mentalności i od przesadnego rozczulania się nad sobą (SWP XII, 42-43).
Wreszcie w krzyżach św. Wincenty widzi coś, co hartuje człowieka i uzdalnia do znoszenia różnego rodzaju trudności. Dlatego zachęca do podejmowania umartwień wewnętrznych i zewnętrznych:
Biada temu, kto szuka przyjemności! Biada temu, kto ucieka przed krzyżami, bo napotka tak ciężkie, że go przytłoczą! Ten, kto nie ceni umartwień zewnętrznych mówiąc, iż wewnętrzne są doskonalsze, daje poznać wyraźnie, że wcale nie jest umartwiony ani wewnętrznie, ani zewnętrznie (SWP XI, 97).
Liturgia Godzin z góry Synaj pochodząca z IX w. tak wychwala krzyż:
Trzykroć błogosławione drewno, na którym Chrystus, Król i Pan, został rozciągnięty, drewno, przez które zginął szatan, który zwiódłszy Adama drewnem, został złapany w sidła przez Boga przybitego do ciebie w swoim ciele. Bóg, który daje pokój naszym duszom! Trzykroć błogosławione drewno, na którym zawisł Odkupiciel, Pan i przez które zginął szatan, który zwiódł Adama drewnem, czyniąc go nieposłusznym. To właśnie to drewno wskrzesiło go i dla naszych dusz stało się źródłem niezniszczalności. Przez swoje ukrzyżowanie wezwałeś z wygnania ród Adama, pierwszego stworzonego: niezniszczalny w swojej istocie, dobrowolnie stałeś się ubogi dla naszego dobra, Jezu – Ty Niezniszczalny – i w ciele, które przyjąłeś, znosiłeś cierpienia Męki. […] Ty sam zanurzyłeś we własnej krwi królewski płaszcz, godło Twojej władzy nad wszystkimi istotami niebiańskimi, ziemskimi i podziemnymi, kiedy zostałeś podniesiony wysoko na krzyżu. Ten krzyż niosłeś na swoich ramionach, sprawiając, że zmartwychwstanie wytrysnęło dla mnie przez Twoją Mękę. Na mocy Twojej Boskiej natury powstałeś z martwych, Ty Potężny, Mocny, i unicestwiłeś panowanie śmierci. Nawet jeśli jak śmiertelnik pozostałeś w grobie, Przyjacielu Człowieka, uratowałeś cały rodzaj ludzki od zepsucia. Z wiarą ogłośmy błogosławioną w naszych pieśniach Tę, która nie znała męża, najczystszą Matkę Boga, Tę, która zrodziła Mistrza wszystkich, Tego, który wybawia nas od starożytnego potępienia i daje pokój naszym duszom[1].
Dzisiejsza uroczystość skłania do podjęcia postanowień, do:
- spoglądania na krzyż z wdzięcznością za dar zbawienia;
- dostrzegania w krzyżu początku wywyższenia;
- znoszenia dolegliwości, niedomagań, chorób;
- praktykowania i pielęgnowania ducha wyrzeczenia i ofiary.
[1] https://ewangelia.org/PL/gospel/2024-09-14 (2024-09-13).